historia Różana |
II wojna światowa |
|
carski garnizon |
okres powojenny |
|
I wojna światowa |
samoloty | |
okres międzywojenny |
fortyfikacje | |
Dzieje garnizonu Różan | ||
Ostatnia zmiana: 16-01-2007 9:56 |
Działania lotnictwa polskiego nad północnym Mazowszem w 1939 rokuOprócz działań lądowych prowadzonych na terenie Północnego Mazowsza we wrześniu 1939 r., na uwagę zasługują też działania bojowe lotnictwa polskiego, gdyż związanych jest z nimi wiele do tej pory niewyjaśnionych okoliczności. Właściwe wydaje się również konfrontowanie opisanych w literaturze przedmiotu faktów z relacjami naocznych świadków ówczesnych wydarzeń. Są to bowiem już "ostatnie chwile" aby zebrać relacje o tamtych wydarzeniach. Wiele walk powietrznych i wypadków lotniczych kończyło się śmiercią pilotów, a wojenne czasy nie sprzyjały identyfikacji bezimiennych mogił. Do tej pory 25% poległych w czasie wojny lotników nie ma swoich imiennych, oznaczonych grobów, które mogłyby odwiedzać ich rodziny. Opracowanie niniejsze nie ma oczywiście wyczerpującego charakteru, lecz jest jedynie przyczynkiem do dalszych badań. Działania lotnicze na korzyść jednostek Armii "Modlin" lotnictwo rozpoczęło dopiero 3 września. Szczególnie oszczędzano lotnictwo bombowe, które mogło wpłynąć na przebieg bitwy granicznej w dniach 1-2 września. Spowodowane to było zapewne wcześniejszą decyzja Naczelnego Wodza, który lotnictwo bombowe traktował jako cenny odwód, który miał być rzucony na szale dopiero w ostateczności. Dopiero 3 września 1939 r. 152 eskadra myśliwska z Armii "Modlin" wykonała loty celem osłony koncentracji 8 DP, przygotowującej się do wykonania kontrataku (1). Niejako przy okazji, w trakcie patrolu zaatakowano niemiecką wyprawę bombową, strącając jeden samolot myśliwski typu Bf-109. Tego samego dnia zestrzelono też niemiecki balon obserwacyjny na uwięzi, który Niemcy wystawili w okolicach Przasnysza (2). Tego też dnia Naczelne Dowództwo Lotnictwa, za zgodą Naczelnego Wodza zdecydowało się na użycie najnowszych samolotów bombowych PZL-37 "Łoś" przeciw niemieckim kolumnom pancernym, które przełamały polską obronę (3). XV dywizjon bombowy przebazował się na lotnisko Nowa Wieś pod Węgrowem. Podczas tego przelotu jedna z załóg, pod dowództwem ppor. Jana Kurowskiego, prowadząc rozpoznanie zrzuciła 10 bomb 100 kilogramowych na kolumnę czołgów grupy pancernej "Kempf" (4). Działania powietrzne toczono również 4 września. Nad obszarem północnego Mazowsza działała 151 eskadra myśliwska, będąca w dyspozycji SGO "Narew", wyposażona w samoloty PZL P.-7a. Samoloty te były w 1939 roku zupełnie przestarzałe i powinny znajdować się wyłącznie w drugiej linii, w jednostkach szkoleniowych lub pomocniczych (5). W literaturze znajduje się zarówno krótka wzmianka na temat mówiąca, iż jeden P-7 zaatakował niemiecki samolot Do-17 i został zestrzelony (6), jak również szerszy opis tego zdarzenia (7). Samolot P.-7a pilotowany przez Jana Kawałkowskiego (8) wystartował z lotniska Biel (ok. 12 km na północny zachód od Małkini) na patrol bojowy. Podczas lotu napotkał niemiecki Do-17F (9), przez który został zestrzelony. Pilota uznano za zaginionego. W pamięci mieszkańców Dąbrówki zachowały się wspomnienia o wydarzeniach z początku września 1939 roku (10)10. Kilka polskich samolotów lecących w kluczu zostało zaatakowanych przez samolot niemiecki. Jeden z nich został zestrzelony, inne ratowały się ucieczką (11). Niemiec ruszył za nimi w pogoń. Z zestrzelonej maszyny wyskoczył pilot i zawisł na spadochronie. Niesterowalny samolot runął w korkociągu na zabudowania pani Banasiewskiej (obecnym właścicielem posesji jest Władysław Kaczmarczyk) rozbił się w podwórzu niszcząc stojącą kilkanaście metrów od domu szopę. Niemiecki samolot zrezygnował z pogoni za uciekającymi Polakami. Zawrócił i kilkakrotnie ostrzelał opadającego na spadochronie. Świadkiem tego "bohaterskiego wyczynu pilota Luftwaffe" była cała wieś zaalarmowana wcześniej strzelaniną. Ciężko ranny pilot (otrzymał kilka postrzałów w pierś) wylądował kilkaset metrów od miejsca upadku samolotu. Pracujący w polu ludzie przenieśli rannego do domu wójta, Bolesława Tupacza. Tomasz Matulewicz pojechał rowerem do Różana szukać dla rannego pomocy. Zamieszanie związane z przygotowaniem różańskiego przedmościa do obrony (tego dnia Niemcy dotarli pod Sieluń) utrudniło panu Matulewiczowi załatwienie sprawy - miał problemy z przejściem przez polskie posterunki. Wieczorem z koszar w Kaszewcu przysłano po rannego samochód. Niestety, nie żył już od kilku godzin. Konający pilot prosił córkę wójta, panią Janinę Tupacz o skontaktowanie się z jego najbliższymi... W powyższym świetle można bez wątpliwości przyjąć, że samolot, który rozbił się w Dąbrówce na początku września 1939 roku to PZL P.-7a pilotowany przez kpr. J. Kawałkowskiego, ponieważ:
Tego samego dnia wykonano kilka nalotów na oddziały niemieckie. Atakowały maszyny typu PZL-37 "Karaś" (13). 41 eskadra rozpoznawcza Armii "Modlin" atakowała oddziały niemieckie między Ciechanowem a Przasnyszem. 6 samolotów tego typu z VI dywizjonu liniowego Brygady Bombowej zaatakowało oddziały dywizji "Kempf". Klucz z 51 eskadry rozpoznawczej z SGO "Narew" atakował niemiecką kolumnę pojazdów w rejonie Chorzel. Następnego dnia, 5 września nad Północnym Mazowszem nie prowadzono ze strony polskiej większych działań bojowych, ograniczając się jedynie do działań rozpoznawczych i sporadycznego bombardowania sił niemieckich między Mławą a Przasnyszem przez "Karasie" z 41 eskadry rozpoznawczej ze składu Armii "Modlin" (14). 6 września nastąpiły jedne z najsilniejszych na tych terenach nalotów na niemieckie jednostki, choć okupione dużymi stratami (15). Około południa tego dnia dwa klucze "Łosi" z XV dywizjonu bombowego zaatakowały oddziały grupy bojowej "Kempf", posuwających się wzdłuż drogi Maków Mazowiecki - Różan. Pierwszy klucz uderzył na kolumnę transportową pułku artylerii SS. Po wykonaniu zadania klucz powrócił bez strat na lotnisko. Drugi klucz zaatakował kolumnę pancerną - po wykonaniu zadania został jednakże zaatakowany przez trzy Bf-109 i po krótkiej walce wszystkie polskie bombowce zostały zestrzelone (16). Na ile skuteczny były te ataki trudno było stwierdzić. "Łosie" nie posiadały na wyposażeniu kamer ani aparatów fotograficznych. Niemniej po latach, dzięki relacjom miejscowej ludności udało się ustalić dokładne miejsce bombardowania i jego przybliżone skutki (17). Według relacji bombardowanie było niezwykle skuteczne, a wnętrzności Niemców wisiały na pobliskich drzewach. W miejscu rozbicia niemieckich pojazdów, wśród żelastwa i odłamków długo znajdowano niemieckie monety. Również do tej pory tam, gdzie we wrześniu 1939 roku płonął niemiecki sprzęt wojskowy nie rośnie prawie żadna roślinność! W latach 2000-2001 przeprowadzono badania terenowe (18), znajdując miejsce gdzie został zbombardowany pułk artylerii SS. Około 150-200 metrów od drogi Maków - Różan, w lesie natknięto się na pasujący do opisu prostokąt ok. 40x15 metrów z wątłą roślinnością na ciemnoszarej ziemi - piasku zmieszanym z popiołem. W najbliższej okolicy widać było duże ilości rdzewiejących odłamków pocisków oraz kawałków stalowych i cynkowych blach. Warstwa 20-25 cm w głąb zawierała: nadtopione szkło z butelek różnych kolorów, fragment kamionkowego kapsla od piwa niemieckiego browaru, rozbite fragmenty szyb samochodowych, akumulatorów; na jednym z korków widoczny napis Yarta, spalone fragmenty ogumienia pojazdów, pogruchotany mechanizm licznika prędkości, stopione bryły aluminium, nadtopioną pokrywkę menażki z widocznym znakiem niemieckiego odbioru wojskowego: Waa25, klamerki i sprzączki plecaków, wystrzelone w ogniu łuski naboi typu Mauser z 1937 roku, fragmenty masek przeciwgazowych, przyborników do czyszczenia broni, guziki mundurów polowych i guzy płaszczy przeciwdeszczowych, bilon: 1 i 2 Reutenpfening z lat 1929, 1923, 1933, 1935, kawałki nadpalonych skrzynek, okucia do nich, zamki, zawiasy, łączniki, wkręty, odłamki pocisków 150 mm do ciężkiej haubicy polowej wz.1918, odłamki mosiężnych łusek do tej samej haubicy oznaczone "36" (tzn. wyprodukowane w 1936 roku). Wynika z tego, że polskie bombowce skutecznie zbombardowały niemiecką kolumnę amunicyjną haubic wz.18 (wnioskując z odłamków pocisków 150 mm). Płonące paliwo, smary, ogumienie, elektrolity z akumulatorów, trotyl wybuchających pocisków tak zatruły, skaziły opisane miejsce, że rzeczywiście jeszcze w obecnych czasach wyróżnia się z otoczenia wyjątkowo ubogą roślinnością. Tego samego dnia miały miejsce jeszcze inne lotnicze wydarzenia. Po południu tego dnia jeden z polskich "Łosi", wysłanych na rozpoznanie zauważył w okolicach Różana niemiecki balon obserwacyjny na uwięzi, unoszący się na wysokości 400 m (19). Polski samolot bombowy pilotowany przez kpr. Janika ostrzelał balon, który wkrótce stanął w płomieniach, jednakże dostał się pod silny ogień obrony przeciwlotniczej. Dodatkowo został zaatakowany przez niemiecki myśliwiec Bf-109, który jednakże po krótkiej walce został zestrzelony przez strzelca "Łosia", kpr. Stanisława Winka (20). Uszkodzenia od ognia niemieckiej obrony przeciwlotniczej były tak poważne, iż samolotu nie udało się wyremontować. Według świadków tego wydarzenia (21), atak ten miał miejsce pod Sewerynowem, gdzie Niemcy zainstalowali wciągarkę do wypuszczania balonu obserwacyjnego na uwięzi, prawdopodobnie z zamiarem wykorzystania go podczas walk pod Różanem. Kosz z obserwatorem został przez polskich lotników ostrzelany, zbombardowano również obsługę naziemną obsługującą wciągarkę. Po tym zdarzeniu balonowe stanowisko obserwacyjne zostało przez Niemców zdemontowane. Widać wyraźnie różnice między tą relacją a relacją pilota, mówiącą o zapaleniu się balonu, zaś pilot "Łosia" nie wspomina nic o bombardowaniu stanowiska wciągarki. Tego dnia w okolicach Różana, nad wsią Napiórki zestrzelono, ogniem niemieckiej obrony przeciwlotniczej, samolot "Karaś" z 51 eskadry rozpoznawczej SGO "Narew", pilotowany przez ppor. pilota Józefa Ryńskiego. Z załogi samolotu zginął ppor. obs. Jan Cybulski (22). Został on pochowany na miejscu wypadku, po wojnie ekshumowany i przewieziony na cmentarz wojenny w Różanie. Tego samego dnia miało miejsce jeszcze jeden akt wojny powietrznej. Polska załoga (pchor. Ośmiałowski, Radwański i Tabaczyński) z 41 Eskadry Rozpoznawczej, rozpoznając ruchy nieprzyjaciela w rejonie Przasnysza zniszczyła niemiecki balon obserwacyjny w rejonie Gruduska, oraz obrzuciła bombami stację kolejową Chorzele (23). Natomiast załoga ze składu 42 Eskadry Rozpoznawczej (pchor. obs. Jan Łucki, pchor. pilot Malinowski, szer. strz. Zagórski) zbombardowała niemiecki transport kolejowy w okolicach Chorzel i biwak niemieckiej piechoty w okolicach Olszewki (24). 7 września kolumny grupy pancernej "Kempf" ponownie stały się obiektem ataków lotniczych. 6 "Łosi" z XV dywizjonu bombowego 2 godziny po świcie uderzyło na znajdującą się na drodze między Makowem a Różanem kolumnę tej grupy, zadając jej poważne straty (25). Po ataku doszło do walki z niemieckimi samolotami myśliwskimi, jeden Bf-109 został zestrzelony, również jeden z "Łosi" został poważnie uszkodzony i rozbił się podczas przymusowego lądowania. Niedługo później jedna z niemieckich kolumn pancernych stała się kilkakrotnie celem ataku "Karasi" 26 VI dywizjonu liniowego Brygady Bombowej (27). Jednakże również polskie lotnictwo poniosło nad Północnym Mazowszem poważne straty. 7 września rano samoloty ppor. obs. Strejmika i pchor. Pokorniewskiego wystartowały w rejon Wyszkowa. Tylko jedna załoga mogła wykonać zadanie. Kilkadziesiąt minut po starcie "Karaś" ppor. obs. Strejmika został zaatakowany i zestrzelony przez niemiecki Bf-109 (28). Samolot rozbił się pod Modzelami. Cała załoga zginęła. Według świadków tej tragedii "Karaś" został zaatakowany przez dwa niemieckie myśliwce i zestrzelony, rozbił się przy próbie lądowania (29). Jeden z członków załogi o nazwisku KORNACKI wyskoczył ze spadającego samolotu lecz (jak sugeruje rozmówca) z powodu niskiej wysokości na jakiej to uczynił nie otworzył mu się spadochron. Zginął uderzając plecami o łąkę ok. 200 metrów przed miejscem upadku "Karasia". Pozostałych dwóch członków załogi zginęło w szczątkach samolotu. Według relacji przy zwłokach Kornackiego znaleziono dokumenty, zegarek i pieniądze, które przekazano przybyłej po kilku dniach na miejsce katastrofy żonie. Ciało pochowano w miejscu śmierci Kornackiego, na łące. Podobno spoczywa tam w nieoznaczonej mogile do dziś. Wbity w ziemię wrak samolotu został po kilku tygodniach wydobyty i zabrany przez Niemców (30). Drobniejsze fragmenty wraku zostały zebrane przez okoliczną ludność. Dzięki życzliwości obecnej właścicielki tego terenu, pani Karoliny Śledziewskiej możliwe stało się dokładniejsze zbadanie miejsca katastrofy. Znalezione fragmenty aluminiowych blach, kawałki rurek pozwoliły dokładnie określić miejsce upadku samolotu. Zwłoki wydobyte ze szczątków "Karasia" pochowano na cmentarzu parafialnym w Sieluniu. Na grobie zbudowano w latach 70-tych pomnik i umieszczono płytę z napisem: "Tu spoczywa dwóch członków ze składu grupy "Karasia" ppor. obs. Brunon Strejmlk, st. ster. strzel, sam. Antoni Szymański, kpr. pilot Józef Janicki z 41 Eskadry Rozpoznawczej lotnictwa Armii "Modlin", którzy oddali życie za Ojczyzną w czasie lotu bojowego nad Modzele - Ogony dn.5 /X 1939 roku." Napis zredagowano trochę enigmatycznie, ale ważne jest, że znaleźli się ludzie, którzy zadbali o tę mogiłę. Na pomniku widnieją trzy nazwiska, takie same występują w dostępnych publikacjach (31), natomiast wspomniana relacja świadka zdarzenia wspominała o pochówku jedynie dwóch osób "ze składu grupy Karasia". Pozostaje pytanie czy zwłoki KORNACKIEGO były pochowane na łące i czy spoczywają tam do dzisiaj? Również jego tożsamość budzi poważne wątpliwości, gdyż nazwisko to nie figuruje na liście strat lotnictwa polskiego w 1939 r. (32). Wątpliwości budzi też wzmianka w relacji o przybyłej po kilku dniach na miejsce katastrofy żonie - skoro samolot we wrześniu 1939 r. uznano za zaginiony. Interesujące jest również, iż według dokumentów tragedia miała miejsce 7-go września, zaś na pomniku umieszczono datę 5 IX. Ostanie działania polskiego lotnictwa nad tymi terenami miały miejsce w dniach 8 i 9 września - do akcji na drogę Maków - Różan skierowano tylko po 3 "Łosie" (33). Ponieważ wojska niemieckie przekroczyły już Narew i rozproszyły się, naloty te nie przyniosły większych efektów. Jak widać, polskie lotnictwo wojskowe mimo znaczącej różnicy jakościowej i ilościowej, w miarę możliwości starało się aktywnie działać nad terenami Północnego Mazowsza, zadając też wymierne straty nieprzyjacielowi. Ponieważ obraz walk, wyłaniający się z dotychczasowej literatury przedmiotu i relacji naocznych świadków walk bywa miejscami sprzeczny, wynika stąd potrzeba dalszych badań, w tym w oparciu o niemieckie archiwa, bowiem tylko zestawienie dokumentów obydwu walczących stron pozwoli na pełne i jasne nakreślenie przebiegu wydarzeń wrześniowych dni. Autorzy wrażają podziękowanie panom Tomaszowi Borówce oraz Marcinowi Kononiukowi za pomoc w ustaleniu i weryfikacji niektórych zawartych w opracowaniu faktów. Przypisy:
Powyższy materiał został przedstawiony przez autora na sesji naukowej "Tradycje niepodległościowe na Północnym Mazowszu w XIX i XX w." dnia 23 kwietnia 2003 roku w Przasnyszu |
Roshan Bridgehead |
Fortification de Rozan |
Festung Rozan |
Le fortificazioni di Rozan |
|