Modzele - 7 września 1939 roku (cz.2)
W grudniowym numerze "Świerszcza Różańskiego" z 1995 r. zapoznałem czytelników z moimi ustaleniami dotyczącymi katastrofy polskiego samolotu "Karaś" zestrzelonego przez niemiecki Me-109 w rejonie Modzel.
Załoga "Karasia" składała się z trzech lotników, którzy zginęli w katastrofie. Pochowano ich na cmentarzu parafialnym w Sieluniu. Ponieważ świadkowie katastrofy, panowie: Józef i Antoni Chełstowscy oraz Henryk Długolęcki pamiętali, że jeden z członków załogi posiadał dokumenty na nazwisko Kornacki (a takiego nazwiska nie ma na pomniku w Sieluniu) prosiłem o pomoc czytelników w ustaleniu prawdy o tym zdarzeniu. Prośba pozostała bez echa... W literaturze przedmiotu jest jednak wzmianka, że pilot o takim nazwisku w czasie działań wojennych zaginął (tzn. nie ustalono miejsca jego śmierci i pochówku). Świadkowie upadku "Karasia" nie interesowali się tą sprawą po wojnie, nie czytali wydawnictw dotyczących tematu, więc zapamiętane i podane przez nich nazwisko lotnika trzeba uznać za prawdziwe. Z dużym prawdopodobieństwem można przypisać je lotnikowi, którego zwłoki spoczywają w nieoznaczonej mogile na łące przy Narwi ok. l ,5 km na wschód od Modzel. W obecnej chwili odnalezienie wspomnianego grobu nie jest możliwe bez użycia bardzo specjalistycznego sprzętu. Sprawa nie zostanie więc wyjaśniona do końca...
Polski PZL P-23 "Karaś"
We wspomnianym artykule prosiłem też o listy od czytelników, którzy znają miejsca upadków samolotów polskich, niemieckich i radzieckich z II wojny światowej w okolicach Różana. Na adres redakcji nie nadeszły jednak żadne informacje. Możliwe, że apel ten nic trafił do właściwych osób, albo nasi czytelnicy nie interesują się takimi tematami. Są jednak osoby "z zewnątrz" (a konkretnie z Poznania), które rok temu w okolicy Drozdowa znalazły kilka miejsc upadków polskich samolotów we wrześniu 1939 roku. Niestety, zebrane szczątki maszyn wraz z relacjami świadków pojechały w "siną dal". Ciekawym byłoby napisać coś o tych poszukiwaniach w "Świerszczu", ale moje listy do Poznania w tej sprawie "zaowocowały" tylko grzecznościowymi, ogólnikowymi odpowiedziami. Można to zrozumieć - niechęć do dzielenia się zebranymi informacjami. Trzeba więc liczyć tylko na siebie i ewentualnie czytelników...
Są to już "ostatnie chwile" by zebrać relacje o tych wydarzeniach od naocznych świadków. Wiele wypadków lotniczych (zestrzeleń) kończyło się śmiercią pilotów, a wojenne czasy nic sprzyjały identyfikacji bezimiennych mogił. Około 25% poległych w czasie wojny lotników nic ma swoich imiennych, oznaczonych grobów, które mogłyby odwiedzać ich rodziny!
Przez znajomych trafiłem do kilku osób, których ciekawe relacje dotyczące poruszonego tematu będę zamieszczał w kolejnych numerach "Świerszcza". Czekam na listy od czytelników.
powyższy artykuł ukazał się w miesięczniku "Świerszcz Różański" 9-10/1998
Komentarz
Karasia nr8 z 41 Eskadry Rozpoznawczej zestrzelił około godziny 8:00 rano Olt. Werner Methfessel pilotujący Bf 110 z 2. Staffel Luftflotte 1.
Według jego wspomnień, po strąceniu Karasia, polując na inne polskie samoloty "zapędził się" aż nad Małkinię. Ostrzelał i zniszczył kilka lokomotyw pociągów stojących na stacji. Polskie p. lotnicze karabiny maszynowe uszkodziły prawy silnik jego samolotu. Z problemami, na jednym działającym silniku udało mu się wrócić na macierzyste lotnisko.